Ostojićevo niezwykła Serbska wieś z wielkim Polskim akcentem.

Ostojićevo to średniej wielkości miejscowość znajdująca się w Wojwodinie w północnej części Serbii. W pierwszej połowie XIX wieku wyemigrowało tu wielu mieszkańców Śląska Cieszyńskiego głównie Wisły. Najpierw Polacy zajmowali się tam górnictwem i wydobywali saletrę. Później jednak większość z nich zaczeła się zajmować rolnictwem. W Ostojićevie mieszkają różne narodowości znajdują się cztery kościoły różnych denominacji chrześcijańskich. Mamy tutaj Katolickich Węgrów, prawosławnych Serbów, skromną wspólnotę Adwentystów i Polaków, którzy zgodnie z tradycją przodków są wyznania Luterańskiego.

Pierwsza wizyta w Ostojićewie.

Pierwszy raz do Ostojićeva przyjechałem w 2019 roku Było to niezwykłe spotkanie. Ostatnim autostopem podwoził mnie człowiek, który podawał się za policjanta i mówił, że wszystkich zna.  Okazało się jednak , że nie wszyscy znali jego.  Zaprowadził mnie do organisty z Polskiego Kościoła. Zlatko (bo tak na imię ma organista) po krótkiej rozmowie zaprowadził mnie na cmentarz, gdzie od razu rzucają się w oczy polskie nazwiska.  Jeszcze tego samego dnia poszliśmy na tak zwany „Folk” czyli trening polskiego tańca w Ostojićevskim Domu Kultury.  Wieczorem natomiast poszliśmy do Kafany  gdzie poznaliśmy się bliżej, a atmosfera zrobiła się swobodna.  Na nocleg poszedłem do zlatka  ,ale nie organisty. Duże procent mężczyzn w tej wsi ma na imię Zlatko.

Dzień drugi był intensywny. Miałem okazję poznać nowych ludzi. Dowiadywałem się o historii wsi i o drodze polaków, którzy tam przybyli w dziewiętnastym wieku. Pod wieczór poszliśmy również zwiedzić  cerkiew prawosławną.

Ostatniego dnia żal było opuszczać Ostojićevo. Doznałem tam bowiem wiele dobra i serdeczności. Po śniadaniu i pożegnaniu zostawiłem na pamiątkę kilka odbitek jednej ze swoich grafik i już wtedy byłem pewien, że to nie ostatnia podróż do tego niezwykłego miejsca.

Język i wyznanie.

Jedną z największych ciekawostek w Ostojićievie był dla mnie fakt, że śpiewniki w kościele były w języku Słowackim.  Największą bowiem wspólnotą Luterańską w Wojwodinie są właśnie Słowacy. Również pastor, który odprawia nabożeństwa jest Słowakiem. 

I tu zaczyna się kolejny temat.  W Ostojićewie mówi się wieloma językami. Sam byłem światkiem jak jeden Pan rozmawiał ze mną po serbsku, a gdy odebrał telefon swobodnie mówił po węgiersku. Wojwodina bowiem w ogóle jest wieloetniczna. Żyją tu Serbowie, Węgrzy, Romowie, Rumunu, Buniewcy, Chorwaci, Rusini, Ukraińcy Słowacy, Polacy i jeszcze kilka innych narodowości.

Co się zaś tyczy języka Starowiślańskiego, którym porozumiewają się tutaj Polacy to jest on naprawdę niezwykły. Jego melodyka przypomina tę która dominuje wśród mieszkańców Wisły. Wiele słów można z zakwalifikować jako staropolszczyzna. Dużo jest również podobieństw do języka słowackiego. Starowiślański jest  dość mocno wymieszany z językiem serbskim i można również zauważyć podobieństwa do niektórych słów węgierskich. Jedną z największych ciekawostek był fakt, że w języku starowiślańskim babcia to matka a dziadek tacik. Słowo džedzina oznacza podobnie jak w języku słowackim wieś. Na pastora mówi się tu Farar, a pociąg to šinobus.

Wielki powrót po dwóch latach

Po dwóch latach postanowiłem ponownie wybrać się do Ostojićeva. Tym razem jednak dodatkowo z zamiarem nakręcenia choćby krótkiego reportażu o mieszkańcach tej niezwykłej wsi. Bardzo bowiem mi zależało i nadal zależy by Polacy w Polsce usłyszeli o tym ciekawym miejscu, a i by mieszkańcu Ostojićieva nawiązali kontakt z jakim innym regionem polski oprócz Wisły. I choć nie jestem zbyt dobry w dziennikarstwie to udało mi się zachęcić kilka osób na udzielenie wywiadu do kamery.

Przyjechałem więc zgodnie z zapowiedzią i cieszyłem się gościnnością poznanych już wcześniej przyjaciół.  Bawiliśmy się jak zwykle wspaniale. W pewnym momencie z rozmowy wynikło, że polska młodzież z Ostojićeva ma niedługo tak zwana pierwszą konfirmację.  Jest to bardzo ważny sakrament. Ucieszyłem się ogromnie gdyż tym bardziej była to świetna okazja do pokazania za pomocą fotografii i filmu atmosfery tej miejscowości. Był to dla mnie wielki zaszczyt, że zostałem zaproszony na to święto.

W dzień pierwszej konfirmacji wstaliśmy rano  i udaliśmy się do kościoła. W kościele było dość dużo osób.  Przyjechał Pastor, rodziny dzieci przystępujących do sakramentu, przybyli dalsi i bliżsi kuzyni i znajomi.

Ciekawą tradycją pierwszej konfirmacji jest przepraszanie za grzechy. Młody człowiek, który przystąpi do sakramentu musi rano przyjść do domów swojej bliższej lub dalszej rodziny i przeprosić, za grzechy, które uczynił przeciwko nim.

W kościele atmosfera była niezwykła. Pierwszy raz mogłem uczestniczyć w takim święcie.  Słuchałem uważnie modlitw i śpiewów.  Na początku nabożeństwa młodzież była odpytywana z prawd wiary kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. Musieli głośno i wyraźnie odpowiedzieć na wiele ważnych pytań i to w obecności całej wspólnoty, a w kościele było naprawdę dużo osób.

Następnie przyszedł czas na przyjęcie sakramentu, pobłogosławienie młodzieży i pamiątkowe zdjęcia. Całemu wydarzeniu towarzyszyła atmosfera radości i dumy widocznej na twarzach rodziców, dziadków i najbliższej rodziny.

Następnie zostałem zaproszony na obiad. No właśnie obiad… Obiad bowiem okazał się dwunastogodzinną imprezą z pysznym jedzeniem, muzyką zabawą i długimi rozmowami z wieloma ciekawymi ludźmi. Obiad rozpoczęliśmy modlitwą, która poprowadził młody człowiek Aleksej, który był świerzo po pierwszek Konfirmacji i to przyjęcie było przede wszystkim na jego cześć .Od razu było widać kto jest ewangelikiem a kto prawosławnym. Ewangelicy bowiem nie robią znaku krzyża na koniec modlitwy, a prawosławni owszem.  Często zdarza się w tym regionie, że część rodziny jest wyznania ewangelickiego, część prawosławnego lub adwentystycznego. Było to naprawdę wspaniałe wydarzenie, że aż brak mi słów żeby to opisać. Na pożegnanie dałem moim Ostoićevskim przyjaciołom kilka moich grafik i segregator z rysunkami uczniów zalesiańskiej szkoły, którzy zadedykowali swoje prace mieszkańcom Ostojićeva.

Ostojićevo jest niezwykłym miejscem. Polecam je każdemu miłośnikowi etnografii i językoznawstwa. Można tam poznać naprawdę gościnnych,  interesujących po prostu wspaniałych  ludzi.  Jednym z moich marzeń jest by zaprosić mieszkańców Ostojićieva do nas do Zalesia i naszej gminy. Albo by zorganizować wycieczkę naszej młodzieży to tego niezwykłego miejsca.

Maciej Zadrąg – Miłośnik Serbii i Kultury Bałkańskiej.

Share